Mój stosunek do tego dnia zmieniał się na tle minionych lat od fascynacji poprzez zdecydowaną negację, aż do zwykłej akceptacji. Fascynacja zaczęła się, kiedy jako wczesna nastolatka zetknęłam się z nim w moim ukochanym serialu "Cudowne lata". W jednym z odcinków Kevin Arnold i Winnie Cooper właśnie w Walentynki zdołali zapomnieć o swojej burzliwej przeszłości i zacząć wszystko od nowa. Jakże ja marzyłam wtedy, żeby w Polsce też było takie święto, z serduszkami, karteczkami i całym tym czerwonym kiczem. Wydawało się to w owym czasie takie nierealne. A tu, proszę minęło ładnych kilka lat i Walentynki na dobre rozgościły się w naszym kraju. Ale ja byłam już w innym wieku, w wieku wkraczającym w dorosłość i postanowiłam je bojkotować. Trwało to kilka dobrych lat. A teraz? Teraz uważam, że każdy dzień jest dobry do okazywania sobie sympatii, czy miłości. Nie kupujemy sobie z mężem prezentów, serduszek i kartek. Staramy się gdzieś wyjść i spędzić wspólnie czas. Ale dzieci to inna sprawa. Helenka została dzisiaj obdarowana.
Jej pierwsze tutu.
I książeczka. Czy może być bardziej odpowiednia w taki dzień?
I jeszcze coś na ząb.
U nas jest dokładnie tak samo. Piękne prezenty
OdpowiedzUsuńPrzepiękna TuTu. Uwielbiam wszystko co tiulowe. ;)
OdpowiedzUsuń