Dzisiaj
piątek. Do szkoły na ósmą rano. Zazwyczaj o siódmej dzwoni mój budzik i
mniej więcej od tej pory staram się zmusić syna do wstania z łóżka,
najpierw słownie, a później bardziej brutalnie. Bez obaw, nie dochodzi
do przemocy, po prostu włączam światło i zabieram mu kołdrę. Tak jest
zazwyczaj. Jednak dzisiaj przecież dzień ze wszech miar magiczny,
szczególnie dla dzieci. Dzisiaj kiedy budzik zadzwonił, Paweł siedział
już w pełni ubrany w swoim pokoju i zajadał batonika znalezionego w
kalendarzu adwentowym :) Przed wyjściem z domu zdążył jeszcze odpakować
swoje mikołajkowe prezenty i chwilę się nimi nacieszyć. A w szkole też
było inaczej niż co dzień. Zero normalnych lekcji, za to warsztaty
przedświąteczne, na których wykonywali swoje własne anioły. Potem
klasowa pizza na obiad i do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz