31 października 2013

I love coffee

Od jakiego wieku można pić kawę? Kiedyś, gdy byłam dzieckiem, prawdziwa kawa była zarezerwowana tylko dla dorosłych. Tak przynajmniej było w moim otoczeniu. Zaczęłam pić kawę dopiero w ostatniej klasie liceum i zakochałam się w niej od pierwszego łyku. A obecnie? Nie tak dawno piętnastoletni bratanek, będąc w odwiedzinach, poprosił mnie o kawę. Dzisiaj chyba wszysto dzieje się wcześniej, szybciej, intensywniej. Nie wiem czy mi się to podoba. Mój dziesięcioletni syn, póki co, pije i będzie jeszcze pił przez kilka najbliższych lat kawę zbożową. O taką:






2 łyżeczki kawy zbożowej INKA
100ml mleka migdałowego
1 łyżeczka miodu
kilka pianek marshmallows

Kawę wsypać do kubka i zalać około 100ml wrzątku. Dokładnie wymieszać, aby kawa się rozpuściła. Dolać mleko migdałowe, włożyć łyżeczkę miodu i ponownie wymieszać. Posypać piankami marshmallows.



i jeszcze coś, żeby mieć smak kawy na ustach przez cały dzień.




30 października 2013

Jesienny podwieczorek - pieczone jabłuszka.

To ostatnio nasze uzależnienie. Pyszne, a zapach rozchodzący się po całym domu równie cudowny. Nastrojowy i jesienny.
Dla Helenki przygotowuję wersję uboższą, bo pozbawioną orzechów oraz miodu, ale dla reszty pełna rozpusta :)


twarde jabłka
świeża żurawina
ciasteczka imbirowe
odrobina cynamonu
orzechy włoskie lub pekan
miód
serek mascarpone

Jabłka pozbawić gniazd nasiennych. Wymieszać żurawinę, posiekane orzechy, pokruszone ciasteczka i cynamon. Mieszanką napełniać otwory powstałe po wydrążeniu jabłek. Całość polewać miodem i piec w piekarniku nagrzanym do 180C, aż do miękkości. Podawać z serkiem mascarpone.


28 października 2013

Weekendowe migawki.

W ubiegły weekend oficjalnie zakończyliśmy tzw. sezon parkowy. Oczywiście w naszym ulubionym parku. A pogoda rozpieszczała na całego :)









24 października 2013

Kolorowe klocki w swym pudełku mam.

W czasach, kiedy syn był jeszcze mały, nie doceniałam drewnianych zabawek.  Miał on całe mnóstwo przeróżnych grających, świecących i gadających, wściekle kolorowych przedmiotów. I wszystko plastikowe. Z perspektywy czasu widzę, że to był błąd. W przypadku Helenki staram się w ogóle ograniczać ilość zabawek, a przez co staranniej je dobierać. Stawiam na drewno, papier i naturalne materiały. Na miejsce dla kreatywności podczas zabawy. Aby nie popaść jednak w obsesję dopuszczam też fajne plastikowe zabawki :)
Te drewniane klocki Haba, to pierwsze, które tak naprawdę zainteresowały Helenkę. Początkowo jej zabawa polegała na rozrzucaniu klocków, tak, aby dotarły w najbardziej odległe zakątki pokoju ( i nadal robi to z wielką radością). Z biegiem czasu zaczęła bawić się nimi tak, jak dziewczynka na obrazku. Jeszcze później brat pokazał jej budowanie wieży i obecnie ta wersja jest najfajniejsza.
Klocki przeznaczone są dla dzieci od drugiego roku życia, ale jak widać niespełna półtoraroczny malec także może znaleźć w nich coś dla siebie.




21 października 2013

Jesienne dylematy.

Lubić jesień, czy nie lubić?
Są takie dni, kiedy deszcz leje niemalże cały dzień, wiatr także daje się mocno we znaki, dzieciakom katar leje się z nosa ... W takie dni szczerze nienawidzę tej pory roku. Jednak taką ciepłą, kolorową i słoneczną jesień z przebłyskami lata w tle, uwielbiam. Kocham ją za jej wspaniałe dary, za świeże orzechy, jabłka, dynie, za grzybobranie, za pełne kasztanów ulice, za kubek gorącej kawy lub herbaty, kiedy wracamy ze spaceru do domu.








15 października 2013

Martynka

Seria książek o Martynce autorstwa Gilberta Delahaye'a znana jest chyba większości mam małych dziewczynek. Ja osobiście nie miałam z nią styczności, jako że do całkiem niedawna byłam mamą wyłącznie chłopca. Chłopca, który każdy przejaw dziewczęcości odrzucał z obrzydzeniem ( różowe i fioletowe swetry lub koszule nie miały żadnych szans na założenie). Tak więc do tej pory znane były mi raczej klimaty Koszmarnego Karolka itp. Po narodzinach córeczki powoli zaczęłam zaznajamiać się z rzeczami, w tym literaturą, typowo dziewczęcą. Wtedy też w ręce wpadły mi książki o Martynce. Doszłam do wniosku, że będą musiały jeszcze poczekać, co najmniej jakieś dwa lata. Niedawno jednak znalazłam taką, która będzie odpowiednia już teraz. Książeczka -  rozkładanka pt. "Martynka w szkole tańca". Niedużo tekstu, sztywne kartki, no i najważniejsze - przepiękne, przestrzenne ilustracje, czyli coś w sam raz dla małej tancerki.


"Martynka w szkole tańca" - na podstawie książek Gilberta Delahaye'a i Marcela Marliera
Wydawnictwo - Papilon
Cena - 16.99 zł




14 października 2013

Wspomnienie słnecznych dni.

W ubiegłym tygodniu słońce nas rozpieszczało. Zachłannie i łapczywie łapałyśmy z Helenką każdą słoneczną chwilę, aby  nasycić się dość na całą długą  i ponurą polską zimę. Być może trochę przesadziłyśmy, bo w połowie tygodnia Helę dopadła gorączka i nie odpuszczała przez kolejne trzy dni. Tak więc przez resztę tygodnia łapałyśmy słoneczne promienie tylko przez szybę.